Zastanawiasz się nad założeniem domowego przedszkola? To jest post dla Ciebie!
Dowiesz się z niego nie tylko tego, jak założyć domowe przedszkole, ale również większości, jeśli nie wszystkich, aspektów praktycznych związanych z założeniem takiej placówki edukacyjnej dla maluchów.
Do wspólnej rozmowy zaprosiłam panią Joannę Sławuską, która prowadzi przedszkole – Punkt Przedszkolny Chuchaczek – od 2008 r. we Wrocławiu na osiedlu Jagodno.
Pani Joanna jest mamą czwórki dzieci i jest także nauczycielem.
Czym jest domowe przedszkole?
Zanim przejdę do wywiadu, zdefiniujmy sobie pojęcie domowego przedszkola…
Jest to przedszkole prowadzone w mieszkaniu lub domu. Pod opieką może być maksymalnie 25 dzieci, chociaż dopuszczalna liczba dzieci zależy jednak od powierzchni lokalu.
W domowym przedszkolu opiekę zapewnia nauczyciel wychowania przedszkolnego, który realizuje podstawę programową – taką jak w publicznym przedszkolu – jednak z uwagi na małe grupy ma możliwość indywidualnie podejść do każdego dziecka.
Powyższe powoduje, że dzieci mają zapewnioną domową atmosferę, dzięki czemu szybko się adaptują i dobrze rozwijają.
Spotkanie w Punkcie Przedszkolnym Chuchaczek
W sierpniowe popołudnie spotkałam się z Panią Joanną Sławuską w jej przedszkolu, które mieści się w budynku wielorodzinnym na parterze.
Pani Joasia oprowadziła mnie po przedszkolu.
Zaraz przy wejściu, w korytarzu zorganizowana została szatnia dla dzieci.
Z korytarza wchodzi się do dwóch sal – pierwszej dużej, z kolorowymi postaciami namalowanymi na ścianach, tablicami do wywieszania prac dzieci, która przeznaczona jest do pobytu dzieci oraz zabawy i spożywania posiłków.
Druga sala przeznaczona jest do spania dla młodszych dzieci. Odbywają się tam też zajęcia w małych grupach oraz terapia logopedyczna.
Pani Joasia pokazała mi również kuchnię. Do dyspozycji dzieci i personelu są dwie łazienki.
Tak jest teraz.
Natomiast jak przedszkole powstało i co się zmieniało w trakcie prowadzenia działalności – dowiesz się z naszej rozmowy.
Zapraszam!
***
Pomysł na założenie domowego przedszkola
P.P. Ł: Pani Joasiu, skąd pomysł na taką działalność?
J.S.: Pomysł wziął się z potrzeby rodziny, albo nawet z potrzeby mamy. Jako mama czwórki małych dzieci doświadczyłam tego, że wraz z rozwojem dzieci i jak dzieci szły do przedszkola, to brakowało tych miejsc w przedszkolu we Wrocławiu na tamten czas. No i doświadczyłam też takiej rozłąki, czułam że coś tracę.
Z jednej strony cieszyłam się, że dzieci moje dobrze się czują w przedszkolu, cieszyły się że idą do przedszkola. Z drugiej strony wracały już bardzo zmęczone, często późno i to było kolacja tylko, jeszcze jakaś krótka zabawa i właściwie trzeba było się szykować do snu.
Także troszkę tak jakby ktoś kradł mi to macierzyństwo. Natomiast trudno mi się było zdecydować i ciężko by mi było na pewno z czwórką takich maluchów w domu. Nie byłabym pewnie w stanie się tak zająć dobrze i zaoferować tego wszystkiego co daje też przedszkole.
Dlatego jak tylko się pojawiła taka możliwość, no to postanowiliśmy z mężem, że być może taka inna forma edukacji przedszkolnej, czyli taki punkt przedszkolny – my to nazywaliśmy wtedy domowe przedszkole, że przydałoby się na naszym osiedlu, rozwijającym się, bo wtedy rzeczywiście nasze osiedle było takim jeszcze nierozrośniętym, właściwie młodym osiedlem. Były młode małżeństwa, także dzieci się pojawiały, rodziły. No i mówię, to z naszej potrzeby i tak myśleliśmy, że to będzie tez dobry pomysł i odpowiedzią będzie też na potrzeby innych młodych małżeństw, rodzin.
P.P. Ł: Czyli Państwo zamieszkaliście tutaj, na osiedlu i stwierdziliście, że nie ma na miejscu takiego punktu przedszkolnego?
J.S.: Tak, nie było w okolicy żadnego przedszkola. Właściwie tu nie było nawet żadnego sklepu, a co dopiero mówić o przedszkolu czy szkole, to się wiązało z dojazdami. Osiedle też nie było takie duże jak obecnie. Na początku zmagaliśmy się z tym, że nie było zbyt dużo chętnych. Jednak rodzice zgłaszali ten problem braku przedszkola, ale nie wszyscy się decydowali. Uważali, że to drogie, że nie wiadomo czy się utrzyma, bo to dopiero początek. Jak do każdej nowości też jest rezerwa.
P.P. Ł: Czyli trzeba było się przekonać.
J.S.: Trzeba było się przekonać.
P.P. Ł: Pomysł był, miejsca szukaliście blisko Waszego mieszkania?
J.S.: To był pomysł mój i męża. To było nasze wspólne dzieło, on mnie w tym wspierał. Wiązało się to z uzupełnieniem wykształcenia. Z wykształcenia byłam wtedy nauczycielem, ale nie w tym kierunku. Byłam po germanistyce.
Wykształcenie nauczycieli wychowania przedszkolnego
P.P. Ł: Najpierw poszła Pani na kolejne studia, czy równocześnie nastąpiło i otwieranie przedszkola i uzupełnienie wykształcenia?
J.S.: Nie, to w trakcie. Najpierw trochę popracowałam z dziećmi u siebie, zobaczyłam. Szukałam też osoby do współpracy, bo jedna osoba nie jest w stanie zapewnić opieki. I trudno było też przekonać rodziców, że jedna pani – mama zajmie się dobrze nie tylko swoimi dziećmi, ale też innymi.
Własne przedszkole: zarobki
P.P. Ł: Zatem był pomysł żeby stworzyć domowe przedszkole, też miejsce dla Waszych dzieci i na zatrudnienie…
J.S.: Tak miał być oczywiście jakiś dochód. Z tym było na początku trudno, ze względu na zróżnicowane zainteresowanie.
Jak założyć punkt przedszkolny za pieniądze z UE?
P.P. Ł: Trzeba było jeszcze zorganizować to miejsce. Czy od początku przedszkole mieściło się w obecnym miejscu?
J.S.: Obecnie jest to większy punkt – tu może przebywać 18-tka dzieci, a wcześniej mieliśmy punkt zarejestrowany na 7-mkę dzieci.
Był też taki czas przejściowy, kiedy byliśmy w dwóch lokalizacjach. Starsze dzieci były tu, gdzie więcej przestrzeni, a młodsze dzieci w pierwotnym punkcie przedszkolnym. To funkcjonowało przez rok. Ciężko było tym zarządzać, mimo że na tym samym osiedlu. To się wiązało z tym, że otwierając ten większy punkt przedszkolny postanowiliśmy skorzystać z funduszy unijnych na rozszerzenie działalności i przez rok od zakończenia projektu nie można było zmniejszyć ilości dostępnych miejsc.
Z funduszy unijnych pozyskaliśmy pieniądze na wynajem lokalu (większe mieszkanie), przystosowanie i podstawowe wyposażenie – krzesełka stoliki, wykładzina z atestem. No i dla rodziców też była korzyść, że mieli miejsce w przedszkolu z dużym dofinansowaniem. To było wtedy nawet konkurencyjne z publicznym przedszkolem.
My skorzystaliśmy ze środków programu :”Kapitał ludzki”. Nasz projekt zatytułowaliśmy „Przedszkolaki Skrzata Chuchaczka”. Trwał 2 lata. Nie było to też takie łatwe. Początek przypadł na styczeń 2013 roku, to fatalny czas na otwieranie przedszkola-w środku roku szkolnego- kto chciał się dostać to już znalazł miejsce. Były intensywne poszukiwania dzieci, bo wszystkie miejsca powinny być zapełnione.
To też ryzyko było. Przekonywanie rodziców. Wtedy mieliśmy sporo dzieci 2,5 latków. Ustawa to dopuszczała. Dzieci miały zorganizowane różnorodne zajęcia edukacyjne, program profilaktyczny logopedyczny. Wszystkie były przebadane trzykrotnie w ciągu roku przez logopedę.
To była super oferta dla rodziców. Dla nas więcej wysiłku. Wiązało się z dużą ilością dokumentów. Doświadczyliśmy też kontroli. Cieszymy się, że to za nami, że tylko wspomnienia zostały i segregatory. Trzeba było wszystko skrzętnie dokumentować, opisywać, przeprowadzać ewaluację, sporządzać diagramy i w ten sposób wykazywać postępy dzieci itd.
Domowe przedszkole – jakie wymagania?
P.P. Ł: Jeszcze mam pytanie, bo tu już mówimy o tym jak to przedszkole się rozwinęło, ale jeszcze jest ten moment kiedy trzeba znaleźć ten lokal. Wiadomo, że są określone warunki, które trzeba spełnić – jak wyjścia ewakuacyjne, kuchnia, miejsca na leżaki, na spanie, miejsca na rzeczy pracowników itd.
J. S.: Tak, potrzebne jest miejsce, gdzie pracownicy mogą swoje rzeczy pozostawić. Jeżeli chodzi o punkty przedszkolne, to zatrudnienie nie jest takie restrykcyjne. Punkt przedszkolny może do 25 dzieci liczyć.
Więc np. toaleta – w tamtym w pierwotnym punkcie była jedna. I było dopuszczone, że zarówno panie tam pracujące, jak i dzieci mogą korzystać z tej toalety. Tam było siedmioro dzieci.
P.P. Ł: Wynajmowaliście lokal?
J.S.: Wynajmowaliśmy. Wiedzieliśmy, że to musi być mieszkanie na parterze. Były trudności organizacyjno – formalne. Bo mimo że to właśnie takie domowe przedszkole, ale musi być odbiór Sanepidu. Musi być lokal odebrany przez Straż Pożarną. Jeśli chodzi o Sanepid – to nie było to takie trudne, chociaż początkowo trudno nam było się pogodzić, że nie możemy sami gotować dla takiej garstki dzieci. Trzeba było zorganizować blok żywieniowy.
P.P. Ł: Jak szukaliście lokalu na wynajem, czy to od prywatnego właściciela – czy byli w ogóle chętni żeby udostępniać na takie przedszkole? No bo wiadomo, że to się wiąże ze zmianami wewnątrz mieszkania.
J.S.: Wynajęliśmy lokal od prywatnego właściciela. W tym pierwszym lokalu nie dokonaliśmy dużych zmian. To było mieszkanie 3 pokojowe. Jeden pokój z podłogą zmywalną przeznaczony był na jadalnię i zajęcia plastyczne. Największe pomieszczenie służyło jako sala do zabawy, zajęć i odpoczynek. Trzeci najmniejszy pokój pełnił funkcję biura, pomieszczenia do przechowywania leżaków i większych pomocy dydaktycznych.
W korytarzu zorganizowaliśmy szatnię. Jedna łazienka dopuszczona do wspólnego użytku dla dzieci i personelu. Dlatego punkt był tylko na 7 dzieci, bo tylko 1 sala mogła być brana pod uwagę – 1 sala główna gdzie dzieci przebywają najwięcej. Tak było to liczone.
Ponieważ tu (- na osiedlu) nie było lokali usługowych, więc szukaliśmy mieszkań. A ustawa, czy rozporządzenie dopuszczało, że może to być w budynku mieszkalnym, przystosowanym do potrzeb dzieci.
P.P. Ł: Bo to jeszcze kwestia wysokości pomieszczeń?
J.S.: Tu jest dość wysoko – 2,7m i to spełnia wymogi 2,5 m.
P.P. Ł: Pozostają jeszcze wszystkie kwestie związane z przeciwpożarowymi sprawami? Gaśnice, drogi ewakuacyjne …
J. S.: Gaśnica to drobiazg, ale właśnie droga ewakuacyjna już nie. Korytarz – droga ewakuacyjna – powinna mieć 1,5 m szerokości. To jest problem. W tamtym lokalu balkon był nisko umieszczony i droga ewakuacyjna była przez drzwi balkonowe.
W tym lokalu jest wyżej i mamy odstępstwo od normy i w ramach tego odstępstwa zamontowaliśmy w każdym pomieszczeniu czujki przeciwpożarowe, lampy awaryjne. Jest opinia i ekspertyza i to się niestety wiąże z dodatkowymi kosztami. To jest na początku problem w takich lokalach. Jest taras, ale jest wysoko, więc myśleliśmy na początku o schodach, o zjeżdżalni samootwierającej się, ale straż pożarna nie chciała tego zaakceptować.
P.P. Ł: Czy od razu wzięliście eksperta, który zrobił ekspertyzę?
J. S.: Szukaliśmy eksperta i to też okazało się człowiek tu z osiedla. W ogóle często wykorzystywaliśmy zasoby miejscowe np. Szybko pojawił się pomysł żeby zorganizować dzieciom zajęcia z ceramiki. Poznałam mamę, która była po ASP i prowadziła u nas długi czas te zajęcia z ceramiki. Miała u nas swoje małe dzieci, więc łączyła to jakoś. Wielokrotnie tak korzystaliśmy. Czy sąsiad ciekawy zawód miał i był chętny przyjść – to też jak najbardziej. Różnego rodzaju akcje robiliśmy, które były z korzyścią dla mieszkańców, dla osiedla.
Jak wybrać lokal dla prywatnego przedszkola?
>P.P. Ł: Pani Joasiu, jeszcze do tego lokalu wracając – szukaliście, oglądaliście różne lokale i wchodziliście i widzieliście, że nie ma 2 wyjścia. I w tym momencie co – podpisywaliście już umowę najmu, czy rzeczoznawcę szukaliście i zastanawialiście się z nim co zrobić?
J. S.: Na początku sami analizowaliśmy przepisy i wymogi dla lokalu, wiedzieliśmy np. że nie może to być wysoki parter. Zanim podpisaliśmy umowę, to zapraszaliśmy ekspertów, żeby obejrzeli i powiedzieli czy to się da przeprowadzić.
Warto myśląc o takim przedsięwzięciu, skorzystać z rady eksperta lub kogoś kto to przechodził.
Chyba, że jest się pewnym prawda – lokal jest na niziutkim parterze, ma drugie wyjście, no to jest idealny. Jeżeli chce się zaadoptować lokal mieszkalny, to warto się poradzić i przeanalizować z czym to się wiąże i czy w ogóle jest to możliwe.
Wcześniej też oglądaliśmy różne lokale poza osiedlem, ale to były schody, wysoko i to już odrzucaliśmy, albo pytaliśmy czy to przejdzie. Także byliśmy w kontakcie z ekspertami, z panem ze straży pożarnej, który się na tym zna i jest kompetentny.
Także to warto wziąć pod uwagę.
Wynajęty lokal na przedszkole trzeba wyposażyć
J. S.: Wszystkie elementy wyposażenia zgodnie z atestami. Nawet zabawki muszą mieć swoje atesty – to znaczy bardzo dobrze. Przy tej okazji dowiedziałam się na przykład, że mebelki do kącików zabawowych z Ikei nie posiadają atestów. Mebelki te są popularne, często używane i nawet można spotkać je w przedszkolach. Pani z Sanepidu mnie uświadomiła, że one nie mają atestu.
Wymagane zgody
P.P. Ł: Następnie szykowaliście się, bo trzeba było uzyskać opinie Straży Pożarnej i Sanepidu i pod tym kątem musieliście być przygotowani.
J. S.: Oczywiście jeszcze zanim straż przyjdzie trzeba było mieć odbiór kominiarski.
Sanepid i Sanepid osobno blok żywieniowy. Na tym etapie nie trzeba mieć podpisanej umowy z firmą cateringową. Tylko decyzja o tym, że jest planowany catering. Dostawca, wie gdzie ma zostawić pojemnik z posiłkami. Musiało być wyposażenie: maszyna do wyparzania, lodówka, blaty robocze, dodatkowa umywalka do mycia rak. Zlew do wstępnego mycia, płukania owoców, a osobno umywalka do mycia rąk dla personelu. To jest ważne.
No i miejsce na zewnątrz – plac zabaw.
P.P. Ł: Jak sobie z tym poradziliście?
J. S.: To jest u nas nietypowa właśnie historia, bo zwykle przedszkola mają swoje ogrody, place zabaw.
My korzystamy z placu zabaw, który należy do wspólnoty mieszkaniowej. Czyli de facto do rodziców, którzy nam dzieci przyprowadzają. Są dzieci z osiedla, więc tak zostało to zaakceptowane.
Poniekąd jest to wygodne, bo nie my odpowiadamy za stan utrzymania placu zabaw, za atesty. Wszystkie place zabaw i sprzęt muszą mieć atesty.
P.P. Ł: Czy było wymagane od Pani, żeby Pani przyniosła jakąś promesę od wspólnoty mieszkaniowej, że możecie korzystać?
J. S.: Nie, tylko nasze oświadczenie o korzystaniu z placu zabaw wspólnoty mieszkaniowej. Od wspólnoty mieszkaniowej nikt nic nigdy nie wymagał. Bywały czasami trudności z niektórymi mieszkańcami, ale to w mniejszości i rzadko. Niektórzy mieli obiekcje, nie podobało, że dzieci się bawią, że hałasują. Tak jak teraz tutaj siedzimy i też słyszymy, że dobiegają głosy bawiących się dzieci. Co uważam za bardzo dobry objaw, bo po to to jest.
To były niekoniecznie starsze osoby. Tłumaczyliśmy się i też we współpracy z rodzicami, ale jak to przecież moje dziecko może sobie zaprosić na swój plac zabaw gości. Bo tych dzieci nie było nie wiadomo jak dużo, nie był to hałas przekraczający jakieś normy i też w godzinach takich, gdzie dzieci mają prawo się bawić. Po to te place zabaw są.
Doświadczyłam tu solidarności ze strony rodziców i różne ciekawe rozwiązania się pojawiały. Np.: oświadczenia pisali, że „oświadczam, że moje dziecko tutaj zaprosiło dzieci z przedszkola na nasz plac zabaw”. Przecież nie ma takiego zakazu , że nie może koleżanki, kolegów zaprosić.
Co do wyboru lokalu ważne jest by to było w bliskości domu. Tutaj dzieci się czują jak u siebie, jak w domu. Atmosfera jest zachowana domowego przedszkola, o to staramy się dbać. Żeby był bliski kontakt z dzieckiem i to że dziecko jest niedaleko swojego domu. Zna dzieci z podwórka. Jest ten stres mniejszy, czuje się bezpiecznie, lepsze są warunki adaptacji. Niektóre dzieci mają z tym duże problemy.
P.P. Ł: To są niewątpliwe plusy małego i bliskiego przedszkola.
J.S.: Tak to są plusy.
Tak a jeszcze, co ciekawe trzeba mieć podpisaną umowę na wywóz śmieci – Sprawdza to sanepid. Sanepid zażyczył sobie przy kontroli. To ciekawe, że tyle już mieliśmy kontroli i wtedy pytali o to i ustna informacja wystarczyła. Ostatnio musieliśmy mieć poświadczenie od zarządcy, że korzystamy z odbioru śmieci w ramach płaconego czynszu.
Bo odpadów jest niewiele, jest segregacja. Najwięcej jest papieru – wiadomo jak to w przedszkolu – dzieci rysują, malują, wycinają.
P.P. Ł: Mocno stresująca była wizyta Sanepidu i Straży Pożarnej?
J. S.: Odbiór jest zawsze stresujący, no i jest dreszczyk. Być może zdarza się tak, ale też nie należy się tego bać, bo jeżeli coś jest do uzupełnienia albo coś nie tak, to oni sporządzają notatkę i po prostu przychodzą drugi raz. Trzeba to poprawić i po prostu kolejny raz, nie poddawać się, to nie jest tragedia!
P.P. Ł: Sanepid sprawdza wymogi kuchni, łazienek, pomieszczeń
J. S.: Oświetlenie – ważne żeby było odpowiednie doświetlenie pomieszczeń, żeby to było zdrowe światło. To Sanepid sprawdza. Trzeba mieć pomiary oświetlenia wcześniej, ale ostatnio w czasie kontroli Pani z Sanepidu sama sprawdzała te luksy, temperatura czy jest odpowiednia, osłony kaloryferów czy są, wykładzina z atestem, że nie jest łatwopalna. To drogo kosztuje, wiadomo.
Co jeszcze z takich rzeczy? – woda w łazience – ograniczenie temperatury. Można kupić specjalne baterie, albo na mieszaczu ustawić. To zależy jak to jest rozwiązane w danym lokalu. U nas nie było możliwe na mieszaczu tak ustalić temperaturę, żeby niezależnie jak leciała woda cały czas o tej samej temperaturze. Nie można zapominać także o okresowym badaniu wody, przeglądzie kominiarskim wentylacji.
P.P. Ł: Czy to już hydraulik zmieniał?
J. S.: To znaczy nie. Mąż sam zmienił. Po prostu kupiliśmy baterie gdzie można wewnątrz ustawić po prostu dalej się nie przesuwa. To troszkę jest mylące, bo na wprost jest mieszadło to leci zimna , a dopiero jak w bok, tam gdzie dzieci dają w domu to leci gorąca, a u nas leci taka letnia woda. Tak musi być ograniczenie temperatury na kranie.
P.P. Ł: Czy oprócz „patentu z tymi czujnikami” zamiast drugiego wyjścia, czy jeszcze jakieś zamienne wprowadzaliście udogodnienia żeby można było działać?
J. S.: W zakresie bezpieczeństwa pożarowego to czujki i dodatkowa gaśnica. Rzeczoznawca w opinii określa, co należy spełnić, żeby było to odstępstwo od normy, że jest to drugie wyjście ewakuacyjne. Naszym wyjściem ewakuacyjnym jest główne wejście w takim razie.
Jak założyć domowe przedszkole – sprawy formalne i dokumentacja przedszkola
P.P. Ł: Czy sama się Pani za to zabrała?
J. S.: Mąż mi pomagał. Ja skupiłam się na merytoryce i to najbardziej lubię.
Sprawami związanymi ze zgłoszeniem przedszkola w urzędzie miasta zajął się mąż.
Też jestem tego świadoma, że trzeba dochować terminów. np. chcąc otworzyć przedszkole w październiku, to trzeba zgłosić do urzędu wniosek o zarejestrowanie punktu przedszkolnego czy przedszkola jeszcze we wrześniu. A jeżeli chce się od września mieć zarejestrowaną, no to trzeba rok wcześniej.
P.P. Ł: Pewnie ma Pani na myśli dotacje, żeby było dofinansowanie?
J. S.: Aby dostać dofinansowanie od września danego roku, należy zarejestrować i złożyć wniosek w urzędzie miasta lub gminy rok wcześniej, zdaje się że do końca września. Jest to związane z planowaniem budżetu gminy na kolejny rok od stycznia.
Oprócz już omawianych odbiorów i wniosku trzeba dołączyć statut– w naszym przypadku/punkt przedszkolny/ to był projekt organizacji punktu przedszkolnego.
P.P. Ł: Kto się tym zajął, mąż?
J. S.: Pamiętam, że do tego projektu to wspólnie. Też się tam pewnie wzorowaliśmy na czymś, ale też nasze jakieś pomysły. W sumie to taki standardowy, ale też sobie zastrzegliśmy, że możemy wprowadzić zmiany. Zmiany też, ale każdorazowa zmiana musi być zgłoszona do urzędu i zaakceptowana. Natomiast określa się kto jest organem prowadzącym, sposób rekrutacji itd., w jakich godzinach jest otwarta placówka i takie ogólne zasady działania.
Księgowość przedszkola i rozliczanie dotacji
P.P. Ł: A teraz wszystkimi rozliczeniami co miesiąc, tak żeby dotację uzyskać w odpowiedniej kwocie na daną ilość dzieci, to zajmuje się tym Pani sama, czy księgową ma Pani, czy mąż?
J. S.: Księgowa zajmuje się raczej sprawami firmy. Natomiast comiesięczna informacja o stanie liczby dzieci – to robi to mąż. Ja tylko mu przekazuję dane.
I tak zdecydowaliśmy, że mąż będzie organem prowadzącym i on załatwia wszystkie sprawy w kontakcie z urzędem miasta, SIO (System Informacji Oświatowej), GUS (Główny Urząd Statystyczny), ODPN (obsługa dotacji dla placówek niepublicznych) -program urzędu miasta, w którym m. in. podaje się dane dzieci, ile dzieci jest z orzeczeniami (to już się prognozuje na początku każdego roku szkolnego na przyszły rok kalendarzowy).
P.P. Ł: Co z księgowością, czy tutaj zwykła księgowa, czy też specjalizująca się w placówkach oświatowych? Czy zatrudniona jest na część etatu w przedszkolu, czy do biura rachunkowego zanosicie to, czy sami rozliczacie się?
J. S.: Nie zdecydowaliśmy się na własną księgowość, bo to jeszcze dodatkowy obowiązek. A też nie mamy takiej wiedzy i dużo jest zmian. Jeżeli sprawy kadrowe itd., to trzeba się rzeczywiście bardzo dobrze znać. Jeżeli ma się jednoosobową działalność to ok, ale my jednak zatrudniamy pracowników i tego troszkę jest.
P.P. Ł: Czyli biuro księgowe, ale nie takie które by się specjalizowało w obsłudze jednostek oświatowych?
J. S.: Po prostu zwykła księgowa, mająca świadomość, że dostajemy też dotacje. To rozliczamy, że tak powiem sami, osobno. Jeżeli np. z dotacji jest opłacana pensja jakiejś nauczycielki, albo pomocy nauczyciela, to dopuszcza ustawodawca, to wtedy po prostu musimy dać informacje księgowej, że tej pensji nie bierze do rozliczenia z księgowości firmy.
P.P. Ł: Czyli księgowa nie zapewnia Wam tego, że zastanawia się na co wolno wydać dotacje ?
J. S.: Nie, to my mamy tą wiedzę, aczkolwiek też interesuje się tymi zagadnieniami, to jest taka osoba otwarta. To znaczy my mamy już tą wiedzę, przez te lata nabyliśmy i wiemy, że nie wszystko da się z tej dotacji zakupić. Takie pomoce dydaktyczne, to wiadomo, że tak. To, co ma związek bezpośrednio z edukacją.
P.P. Ł: Organizacja tego wszystkiego – czy jeszcze jakieś dodatkowe firmy zatrudnialiście czy to tylko eksperci, którzy Wam pomagali żeby warunki dla Sanepidu i Straży Pożarnej spełnić, a później to już wyposażenie – czy firma budowlana?
J. S.: Ten lokal musiał być przystosowany, bo tutaj jak pani widzi były kiedyś dwa pokoje. Połączyliśmy żeby większą salę jedną zrobić. Tam w tej drugiej sali to też są dwa mniejsze pokoje połączone w jeden duży. To firma budowlana była. Można to zrobić własnym sumptem, jak ktoś ma czas i zasoby takie, ale my wzięliśmy zewnętrzną firmę.
Tak samo do projektu i sporządzenia księgi HACCP – to też jest ważne dla Sanepidu. Wzięliśmy Panią, która miała taką działalność i się na tym zna, wie jakie wymogi sanepidu.
Posiłki w domowym przedszkolu
P.P. Ł: A co z cateringiem – czy długa była droga, szukanie, były zmiany?
J. S.: Były częste zmiany, ponieważ im się ma mniej dzieci tu trudniej jest znaleźć firmę, której by się opłacało przywozić posiłki, zważywszy na to że nie zawsze wszystkie dzieci są obecne. To rzeczywiście opłacalność jest mniejsza. Później jak już mieliśmy sprawdzonego dostawcę, no to staraliśmy się go trzymać i dłuższa współpraca była.
Często te lepsze cateringi, które stawiają na jakość, może nie są najtańsze, ale szukają nawet takich mniejszych punktów, którym zależy na jakości, a nie na ilości.
P.P. Ł: Właśnie widziałam na stronie Pani przedszkola, że różne menu oferujecie – bezmleczne, podstawowe, bezglutenowe, wegetariańskie menu, przygotowane przez dietetyka.
J. S.: Tak wszystko musi być zaakceptowane, no i zgodne z normami. Czyli nie tolerujemy żadnych gotowych podwieczorków, typu batonik, ciasteczko ze sklepu – gdzie jest dużo dodatków. Tylko kuchnia sama wypieka jeżeli jest coś na słodko no to wtedy sami dozują i wtedy nie jest to takie przesadzone, nie ma tych dodatków niezdrowych, sztucznych.
Okresowe kontrole w przedszkolu
P.P. Ł: A jeżeli chodzi o kontrole, to czy szykujecie się do tego, bo najpierw przysyłają zawiadomienie.
J. S.: Nie zawsze przychodzi zawiadomienie. Zdarzały nam się z zaskoczenia np. pani do odbioru sal z Sanepidu – czy krzesełka są oznakowane dobrze i stoliki – tak jak tu Pani widzi dwójeczka.
P.P. Ł: To ponownie przychodziła?
J. S.: Tak. Okresowe kontrole. Teraz ze względu na pandemię długo nie było tych kontroli. Sprawdza dokumentacje, atesty też może zażądać, zeszyt gdzie są przeprowadzane według planu mycie i dezynfekcja zabawek. Czy dzieci mają dobrane do wzrostu krzesełka i stoliki, czy są tabelki z pomiarami – zawsze na początku mierzymy dzieci, mierzymy ich podkolanową wysokość itd. Jest na początku roku troszkę tej pracy i potem w ciągu roku – po półroczu też powinno się to zrobić.
Prowadzenie przedszkola – jakie problemy?
P.P. Ł: Gdzie pojawiają się problemy – stresy w prowadzeniu przedszkola. Czy to na linii z rodzicami, czy z pracownikami?
J. S.: Bywa na każdej linii. Jeżeli ma się zgraną już ekipę – kadrę współdziałającą dłuższy czas, to raczej przebiega to bezboleśnie. Nawet jak są jakieś spory, to nie takiego dużego kalibru.
Natomiast jest problem ze znalezieniem nauczyciela.
P.P. Ł: Pomimo, że miasto jest duże i są uczelnie wyższe?
J. S.: Tak, jest naprawdę problem ze znalezieniem odpowiedniej osoby, ponieważ w tak małej placówce nauczyciel powinien umieć pracować na wielu poziomach, z dziećmi w różnym wieku. To ma swoje plusy, ale też ma minusy. Trzeba być na to otwartym, że jak mamy temat np. o ekologii – no to nie wszystko da się z tymi maluchami przeprowadzić.
Pewnych rzeczy mogą się nauczyć przez praktykę – jak np. segregowanie śmieci – żółte to plastik itd., ale do pewnych rzeczy po prostu muszą dorosnąć. Uczą się też przez obserwację. Potem trzeba im dać zadanie, czy pracę plastyczno-techniczną, a na tych wyższych poziomach ze starszakami jeszcze pracować. Młodsze dzieci w tym czasie kolorują albo się bawią.
P.P. Ł: A czy Pani Pani Joasiu też pracuje jako wychowawca?
J. S.: Tak też pracuję, aczkolwiek dążę do tego, żeby już się teraz odciążyć i chciałabym żeby nie angażować się tak mocno w pracę nauczyciela. Przez wiele lat pracowałam z dziećmi. Jeżeli mam drugiego nauczyciela oprócz mnie, to dzieliliśmy się odpowiedzialnością.
Na przykład, że ten jeden brał odpowiedzialność za te młodsze dzieci, a ja brałam odpowiedzialność za te pięcio, sześcio- letnie. Chodzi o to, że starsze mają inny program, taki bardziej pod kątem przygotowania do szkoły, jest więcej tych bloków dydaktycznych. Zerówkę też prowadzimy.
Mamy bardzo zadowolonych naszych uczniów, którzy dobrze sobie radzą w szkole. Dzisiaj właśnie jedna dziewczynka nas odwiedziła – w trzeciej klasie już jest i radośnie było jej przyjść, wspomina dobrze przedszkole.
To jest dobre rozwiązanie jak są dwie osoby kompetentne, które współpracują. Aczkolwiek są osoby które lubią same, mają swój pomysł, także tu jestem elastyczna.
Pracy jako osoba prowadząca przedszkole jest sporo, organizowanie pracowników, organizowanie i czuwanie nad jakością zajęć, wybór zajęć dodatkowych, układanie grafików. Pojawiają się różne kadrowe wątpliwości co do sposobu zatrudniania
P.P. Ł: Co na linii z rodzicami? Co jest istotne? Czy tu pojawiają się jakieś problemy?
J. S.: Myślę, że ważne by być w kontakcie. Żeby odpowiadać na te potrzeby, być na nich otwartym. Myślę, że nasi rodzice bardzo cenią sobie ten osobisty kontakt, to że mają wgląd, że nie jesteśmy zamknięci. Raz że jesteśmy w tej przestrzeni osiedlowej jak wychodzimy na spacery.
Nasza placówka dużą wagę przywiązuje do codziennego ruchu na świeżym powietrzu. Przy tym jak przyprowadzają dzieci to rodzice mogą liczyć na rozmowę, mogą liczyć na relacje. Nie ma u nas dużo zebrań, myślę że jest to zbędne. Częściej ze sobą rozmawiamy, jak potrzeba to są maile, albo krótsze komunikaty na komunikatorze – grupa WhatsApp i aplikacja dla przedszkoli.
P.P. Ł: Co umożliwia aplikacja?
J. S.: Aplikacja umożliwia zgłoszenie nieobecności dziecka i zamawianie posiłków, też jak są jakieś wydarzenia przedszkolne to ja ze swojej strony przekazuję informacje. Przekazuje też mini ankiety z pytaniami odnośnie zajęć.
P.P. Ł: Umowy z rodzicami – czy tutaj są jakieś problemy?
J. S.: Jest problem jeżeli trzeba w ciągu roku podwyższyć stawki. Zawsze się to kończy tym, że najwyżej ktoś rezygnuje. Kiedy sytuacja ekonomiczna jest dynamiczna, to trudno na początku roku ustalić co będzie dalej. Tak było też z cateringiem. To warto pomyśleć jak sformułować w umowie zmiany opłat.
Bywają problemy w opóźnieniach z płatnościami. Upominam wówczas, ale może warto byłoby zasięgnąć informacji, jakie kroki skuteczniejsze podjąć. Czasami bywa, że zaległości są sprzed kilku miesięcy. Daję szansę, bo widzę, że cały czas coś wpływa, a też szkoda tracić fajnego przedszkolaka z tego tytułu.
Problemem są też nieobecności pracowników w takiej małej placówce. Jak dwie osoby się pochorują, tu już jest trudno wtedy zastąpić.
P.P. Ł: To rzeczywiście dobrym rozwiązaniem byłoby, żeby Pani była tylko osobą zarządzającą i miała pracowników do zadań wychowawczych.
J. S.: Teraz mamy dwie pomoce nauczyciela, wiadomo do obsługi kuchni, przy posiłkach, do posprzątania po posiłkach, do pomocy przy samoobsłudze dzieci jest to potrzebne.
Jedna osoba zatrudniona jest na 3/4 etatu, druga osoba na cały etat. Do tego jeden nauczyciel i ja jako nauczyciel. Chcę doprowadzić do tego, że jeden nauczyciel jest odpowiedzialny za całość procesu wychowawczo-edukacyjnego, drugi dochodzący na zlecenie wspomaga. Ja ewentualnie w razie nieobecności nauczyciela wchodziłabym na zastępstwo. To jest mankament małej placówki. W większej placówce łatwiej zorganizować zastępstwa przy nieobecnościach pracowników.
P.P. Ł: Problemem są rodzice w konflikcie lub rodzice nie współpracujący z placówką.
J. S.: Problem różnicy zdań między rodzicami. Jedno rodzic chce by dziecko chodziło powiedzmy na jakieś zajęcia dodatkowe, drugi rodzic nie chce. Teraz czyja opinia ma być decydująca. Staramy się by rodzice dogadali się między sobą. Źle jest gdy przedszkole popiera jedną ze stron. Zawsze mówię, że dziecko potrzebuje i jednego i drugiego rodzica.
P.P. Ł: Pani Joanno dziękuję za rozmowę, za wyczerpujące przekazanie swojej historii założenia i prowadzenia domowego przedszkola.
***
Etapy otwierania własnego domowego przedszkola
- Znalezienie lokalu spełniającego wymagania.
- Przygotowanie lokalu – ewentualnie prace adaptacyjne oraz zakup niezbędnego wyposażenia.
- Przygotowanie dokumentacji – opracowanie systemu HACCP.
- Uzyskanie odbiorów lokalu – kominiarskiego, Straży Pożarnej, Sanepid.
- Opracowanie projektu organizacji punktu przedszkolnego.
- Rekrutacja kadry pedagogicznej, zastanowienie się kto będzie dyrektorem – czy Ty jako właściciel, czy też inna osoba.
- Zgłoszenie przedszkola do ewidencji prowadzonej przez gminę, w której będzie prowadzone przedszkole i uzyskanie wpisu do tej ewidencji.
Po przebrnięciu powyższych etapów Twoje przedszkole będzie formalnie otwarte,
ale do tego by przyjąć maluchy potrzebujesz jeszcze:
- dokumentacji RODO,
- formularzy rekrutacyjnych i wzoru umowy z rodzicami,
- zawrzeć umowę z firmą cateringową, chyba że w Twoim przedszkolu posiłki będą przygotowywane na miejscu.
Pozdrawiam i zapraszam do kontaktu 🙂
Patrycja Piechocińska-Łazdowska
radca prawny
Zdjęcia: pierwsze trzy pochodzą z przedszkola domowego Chuchaczek, pozostałe pochodzą z serwisu Unsplash
***
Jak założyć punkt przedszkolny
Jakiś czas temu uczestniczyłam w konferencji Kuratorium Oświaty w Szczecinie zorganizowanej dla dyrektorów niepublicznych punktów przedszkolnych, przedszkoli i szkół podstawowych. Przedstawiono jak założyć punkt przedszkolny, a także przedszkole.
Kuratorium Oświaty dostrzega bowiem, iż przepisy prawne dla działalności oświaty niepublicznej nie są w wielu kwestiach jednoznaczne i budzą sporo wątpliwości [Czytaj dalej…]
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }